sobota, 4 stycznia 2014

Farbowanie z głową, czyli jak farbować włosy nie niszcząc ich.

Oczywiście zawsze najlepszym rozwiązaniem jest nie farbować. ;) Ale w końcu włosy są dla nas, a nie my dla włosów.
Sama nie przepadam za swoim naturalnym kolorem i barwię włosy praktycznie stale od 14 r.ż. Przechodziłam przez blondy, brązy (Raz nawet czerń! Brr!), rudości i chyba wszystkie kolory tęczy, żonglowałam kolorami co kilka tygodni. I dorobiłam się swego czasu stertki smętnego siana. Wyszłam z tego - nadal chodzę w innym kolorze, niż własny, ale…no właśnie. Z głową.

Co więc zrobić, żeby nie przesadzić?

Najlepiej wybierz jeden kolor.
Przeskakiwanie między kolorami wymaga nieustannego katowania włosów na całej długości. Przede wszystkim dla końców może być to zabójcze. Krótkie włosy mają sporą szansę to przetrzymać, ale przy dłuższych może być nieciekawie…

Jeśli masz już swój kolor, możesz przejść dalej:
Rozjaśnianie
Przyciemnianie
Poprawa odcienia/odświeżanie koloru/fantazyjne barwy
Henna, indygo
Osłabienie niszczącego działania farby

Rozjaśnianie:
Jeśli Twój naturalny kolor jest ciemniejszy od wymarzonego, bez rozjaśniania się nie obejdzie.
Rozjaśnianie to chyba najbardziej groźnie brzmiący zabieg, jakiemu możesz poddać swoje włosy. Włos jest chemicznie utleniany, dzięki czemu wyłazi z niego pigment i staje się jaśniejszy. Ten efekt jest nieodwracalny. Nie dokładamy do włosa pigmentu, tylko zabieramy go, więc nie można wrócić do stanu poprzedniego. No, chyba, że uda Ci się wygrzebać swój pigment z kanalizacji i jakimś cudem przekonać go, żeby wrócił do włosów. ;)
Można, naturalnie, przyciemnić rozjaśnione włosy farbą, ale nie jest to łatwe. O tym dalej.
Co więc robić, żeby nie przesadzić z rozjaśnianiem?
Przede wszystkim, żeby nieinwazyjnie zejść z ciemnego koloru do jasnego na długości, dobrze byłoby rozjaśnić włosy jak najdelikatniej. Z miejsca odradzam eksperymenty z rozjaśniaczem 984598376 tonów z drogerii. ;) A przynajmniej w takiej formie, w jakiej jest dostarczony.

Jeśli masz zaufanego fryzjera, wybierz się do niego. Polecam. Sama latami rozjaśniałam włosy do białości i podejrzewam, że gdyby nie to, że powierzałam je w tym celu zaufanej fryzjerce, dawno temu zostałabym łysa.
Jeśli jednak nie ufasz żadnemu fryzjerowi i masz trochę wprawy w nakładaniu farby, możesz próbować sama. Naturalnie na własną odpowiedzialność. ;)

Jeśli kolor, który chcesz uzyskać nie jest dużo jaśniejszy, niż wyjściowy, możesz spróbować dwóch rzeczy.
Pierwszą z nich jest ROZJAŚNIAJĄCA farba. Czyli taka, która rozjaśnia włosy - nie chodzi o blond na pudełeczku, tylko o jej faktyczne działanie. Na 90% nie uda Ci się rozjaśnić włosów zwykłą, drogeryjną farbą. Szczególnie farbowanych wcześniej na ciemno. Po prostu, zwykła farba farby nie rozjaśni. Farby rozjaśniające to na „chłopski rozum” po prostu farby z dodatkiem rozjaśniacza. Dobierając do tego odpowiednią wodę można ze sporym prawdopodobieństwem uzyskać pożądany efekt.
Druga z nich to kąpiel rozjaśniająca. Po ludzku - mieszanie rozjaśniacza z szamponem i odżywką dla delikatniejszego rozjaśnienia. Dobre do lekkiego rozjaśniania, albo delikatnego schodzenia z nieudanej, ciemnej farby. Więcej o proporcjach i produktach można przeczytać u Mysi.

Jeśli do „zjechania” mamy więcej odcieni, pozostaje tradycyjne rozjaśnianie. Polecam przyjrzeć się rozjaśniaczom fryzjerskim, lub, jak wyżej - oddać się w ręce doświadczonego fryzjera.

Skoro mamy już wymarzony, jasny kolor, należy pamiętać o kilku rzeczach:
Rozjaśniaj tylko odrost. Serio. TYLKO. Przejechanie rozjaśniającą farbą po włosach „tylko na dwie minutki” też potrafi zrobić im kuku. Szczególnie, jeśli robisz to co miesiąc.
Do korekty odcienia na długości można używać szamponetek/płukanek/tonerów. Wcale nie spisują się gorzej niż farby, a często wręcz przeciwnie. Efekt jest dość przewidywalny i delikatny, a na dodatek dość odwracalny.
Rozjaśniane włosy wymagają pielęgnacji. I to często dość intensywnej.



Przyciemnianie:


Przy przyciemnianiu sprawa jest odrobinę łatwiejsza. Zwykle mniej ono niszczy włosy (co nie oznacza, że można się przyciemniać do „usranej” bez zniszczeń - chociaż co włos, to obyczaj).
Trzy główne pułapki to:
Kolor często wychodzi ciemniej, niż chcemy, żeby wyszedł. Cóż - bywa. Polecam mimo wszystko kupić farbę troszkę jaśniejszą, przyciemnić zawsze łatwiej i przewidywalniej, niż rozjaśnić.
Na rozjaśnianych włosach przy przyciemnianiu często wyłazi zieleń. Szczególnie, jeśli mocno przyciemniamy włosy. Na wszelki wypadek wybierz wtedy cieplejszy odcień. Zawsze można poprawiać odcień płukanką/tonerem.
Kolor potrafi się wypłukać. Cóż - nie ma rady. Od czasu do czasu trzeba będzie go odświeżyć - o tym dalej.

Tutaj również należy pamiętać o kilku rzeczach:
Staraj się farbować tylko odrost. A już na pewno nie katuj długości na pełny czas - wystarczy przeciągnięcie na nie farby na ostatnie kilka minut.
Ciemna farba potrafi się kumulować. Kilkukrotnie nakładając na włos średni brąz możesz dorobić się czerni. Tym bardziej chcąc utrzymać jeden kolor staraj się farbować tylko odrost. ;)

Poprawa odcienia/odświeżanie koloru/fantazyjne barwy:

I tutaj to, co halb lubi najbardziej. ;)
Pisałam wyżej, że wciąż włosy barwię. Z premedytacją nie użyłam słowa farbuję, ponieważ…nie używam do tego farby.


Ciałem (a raczej włosami - od ponad roku) i duszą (dobre 7 lat) jestem czerwonowłosa. Do uzyskania czerwieni używam tonera La Riche Directions (najczęściej poppy red, czasem pillarbox red).
Tonery te (podobnie jak i tonery innych firm - słyszałam np. o Manic Panic, a także pianki na kilka myć - np. Venita, Elysium) możemy kupić we wszystkich kolorach tęczy. Skład tonera przypomina myjącą odżywkę, z tą różnicą, że na końcu znajdują się barwniki (których musi być dość sporo - zawartość słoiczka z pasją barwi wszystko dookoła). Pianki troszeczkę różnią się składowo, ale też zwykle nie zawierają nic strasznego (widywałam alkohol, ale jednorazowo nie zrobi nam on większej krzywdy).
Aplikacja jest dziecinnie prosta - naciapać na włosy, potrzymać chwilę, spłukać. Największy plus - nie niszczy włosów. W ogóle. Ani trochę. Poza tym kolorami/odcieniami można dowolnie żonglować (o ile będą chciały nam wyjść - polecam zapoznanie się z zasadami mieszania kolorów).
Ma to swoje minusy - kolor dość szybko się spłukuje i po każdym myciu jest inny. Na dodatek zaaplikowanie takiego cuda na ciemne włosy da co najwyżej poświatę. Poza tym niektóre odcienie potrafią nie zmyć się do końca (np. czerwień zostawiła rudą poświatę na moich blond naturalkach, nie dało się jej domyć) - jeśli interesuje Cię chwilowa zmiana koloru, polecam test pasemkowy.
Niestety, w gamie kolorystycznej tonerów ciężko o naturalne kolory. Jest bodaj tylko czarny. Można je co prawda mieszać do woli, ale…

Chcąc wybierać w bardziej naturalnych odcieniach możemy poszukać szamponetek (nie mylić z nazywanymi często szamponami koloryzującymi farbami na 24 mycia!).
Szamponetka to bardziej mieszanka szamponu z barwnikiem. Daje nietrwały efekt, ale również może nie wypłukać się do końca. Zwykle są sprzedawane w saszetkach i opisane jako zmywalne po 6-8 myciach. Sama używałam kiedyś jakiegoś wiśniowego odcienia. Nie spłukała się do końca z naturalek - rudy poblask został aż do rozjaśnienia włosów.
Plusy: nie niszczy włosów, może co najwyżej lekko przesuszyć.
Minusy: nietrwały kolor.
Zarówno szamponetki jak i tonery świetnie nadają się do odświeżania koloru. Chodzi dokładnie o to, co pisałam wyżej - farbujemy odrost, długość odświeżamy. Wilk syty i owca cała. W pewnym sensie. ;)

Czasem zdarza się, że po rozjaśnieniu wyjdzie nam żółtko, a po przyciemnieniu - glon. Nie ma powodów do paniki! ;) Wszystko da się skorygować.
Wystarczy zapoznać się z zasadami mieszania kolorów i można ruszać włosom na ratunek - nieinwazyjnie.
Nadadzą się do tego płukanki (np. gencjana, Flor Illum, Delia) lub rozmieszane z odżywką tonery (nasycenie odpowiednie do skali problemu - polecam test pasemkowy).
Zieleń niwelujemy czerwienią, żółć fioletem (nie mylić z niebieskim - żółty+niebieski=zielony), pomarańcz niebieskim, a czerwień zielenią. ;)
Co prawda dojście do upragnionego efektu może zająć kilka myć, a aplikację trzeba będzie powtarzać raz na jakiś czas, ale coś za coś. ;)
Jeśli to nie wystarczy, zawsze można sięgnąć po farbę o odpowiednim odcieniu - np. przy zielonych włosach nałożymy farbę z czerwonymi podtonami.


Henna, indygo:


Ostatnia rzecz, o której warto wspomnieć.
Jest to koloryzacja za pomocą naturalnych barwników roślinnych - rudego z henny oraz granatowego z indygowca brawierskiego.
Wydaje się to być koloryzacją idealną - nie niszczy włosów, często je pogrubia, w wielu przypadkach jest trwała (zależy od włosów). Co prawda nie da się w ten sposób rozjaśnić włosów, ale nie można mieć wszystkiego.
Gdzie więc haczyk?
Ano, koloryzacja taka jest idealna pod warunkiem, że nigdy nie zachce Ci się kłaść na hennowane/indygowane włosy chemicznej farby. A już niech Cię ręka Boru broni je rozjaśniać. Traktowanie ziołowych barwników chemią daje bardzo nieprzewidywalne efekty - często fryzjerzy nie chcą w ogóle podejmować się farbowania włosów koloryzowanych wcześniej w ten sposób. Często z takich eksperymentów wychodzi niechciana zieleń, w intensywnej formie.
Jeśli jesteś „pewna swego”, możesz próbować. Nic złego stać się nie może, najwyżej włosy się trochę napuszą w początkowym stadium, albo po prostu barwnik się wypłucze. Ale mimo wszystko pomyśl dwa razy, czy przypadkiem Ci się kiedyś nie odwidzi. Nikt przecież nie chce wylądować z katastrofą na głowie. ;)



Osłabienie niszczącego działania farby:
Farba swoje zdziałać musi - nie ma rady. Żeby przyciemnić, barwnik trzeba jakoś pod łuskę włożyć, żeby rozjaśnić, trzeba go jakoś z włosa wygonić. Włosy nigdy nie będą w stanie wyjść z farbowania bez zupełnie żadnego szwanku.
Ale można to niszczące działanie odrobinę osłabić. Sama znam trzy metody:
Farbowanie brudnych włosów - włosy niemyte przez kilka dni otoczone są własną ochroną, czyli sebum wydzielanym przez skórę głowy. Ochroni ono odrobinę włos przed zniszczeniami wywołanymi przez farbę.
Farbowanie na olej - jak wyżej, z tym, że sebum najczęściej nie dochodzi aż do końcówek włosów. Olej możemy na nie nałożyć własnoręcznie. Po prostu ochroni włosy. (Słyszałam plotki, że farbowanie na olej sprawia, że włosy wychodzą odrobinę bardziej żółte w odcieniu. O ile dobrze pamiętam tyczyło się to blondu. Wiecie coś o tym? Chętnie to zweryfikuję.)
Farbowanie na odżywkę - odżywka lekko rozcieńcza farbę, a składniki w niej zawarte mogą pomóc chronić włos. W tym przypadku polecam test pasemkowy - może mieć wpływ na uzyskany kolor. Na wszelki wypadek lepiej użyć odżywki o raczej prostym składzie.


Wniosek: Wszystko jest dla ludzi, wystarczy używać tego z głową. ;) Złoty środek na pewno jest w zasięgu ręki.

16 komentarzy:

  1. Ja farbowałam włosy kilkukrotnie henną Khadi , a później miałam je farbowane farbą ( zwykłą drogeryjną , po miesiącu u fryzjera taką bez amoniaku) i wszystko wyszło dobrze. Słyszałam, że problemy z nakładaniem farby po hennie mogą wystąpić, jeśli stosujemy hennę z dodatkami ( np Venita).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście problemy nie są regułą. :)
      Faktycznie, słyszałam też o tym, że henny z dodatkami są bardziej problematyczne. Zwykle też więcej problemów jest z rozjaśnianiem henny, niż z przyciemnianiem.

      Usuń
    2. Ja w zasadzie tylko zmieniałam odcień włosów na chłodniejszy, ale z rozjaśnianiem może być problem..

      Usuń
    3. dziwne efekty, takie jak zielone włosy, towarzyszą głównie przy farbowaniu włosów po hennie z dodatkami. Dodatkami są np jakieś związki metaliczne dodawane do henn aby podbić kolor końcowy. Jeśli nakładamy na głowę czystą hennę czyli po prostu sproszkowane liście, wszystko wyjdzie w porządku. Z tym tylko, że dobra jakościowo henna farbuje naprawdę mocno i czasem niemożliwym jest rozjaśnienie jej, ale to już swoją drogą... Ja farbowałam włosy henną na zasadzie - 2 miesiące henną, potem kąpiel rozjaśniająca na 20 minut lub rozjaśniająca ruda farba i znowu. W ten sposób zawsze miałam intensywny rudy, bo jak wiadomo henna też się nabudowuje. Teraz pofarbowałam włosy na czarny i kolor wyszedł zupełnie w porządku ( na końcach przebija odrobinkę rudy pod słońce ).

      Usuń
  2. Tak jak pisałyście wyżej - jeśli henna jest w 100% naturalna, czyli zawiera tylko sproszkowane roślinki, można nakładać na nią farby chemiczne bez obaw. W "hennach" typu Venita pojawiają się natomiast chemiczne substancje, które z farbą wejdą w reakcję i wówczas ciężko przewidzieć efekt, ale można założyć, że nie będzie zbyt dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wystarczy wtedy odczekać pare miesięcy. moje pierwsze farby były venity :) Nadal kocham jej zapach. Ale kiedy postanowiłam jednak przejść na chemiczne, musiałam po prostu troszkę odczekać

      Usuń
  3. ja wlosy olejowane wczesniej farbuje na blond i nic z kolorem sie nie dzieje

    OdpowiedzUsuń
  4. mam pytanie, wlosy z natury mam brazowe, 3miesiace temu farbowalam o kilka tonow jasniejsze, po wakacjach zostal mi odrost 3cm, i wlosy zrobily sie taki dziwny blond/żółty, chce je teraz pofarbować na całości, żeby miały jednolity kolor najlpeiej jasnego brązu, jeśli wybiorę farbę ciemny blond to jak mam go nałożyć?? najpierw odrost, najpierw blond czy po całości???

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla odświeżenia i przedłużenia trwałości koloru polecam maskę Moringa (odpowiednia dla włosów rudych i ciemnych) Jak wszystkie kosmetyki z Wax Pilomax jest tania, wydajna i sprawdza się rewelacyjnie.
    Extra produkt - Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dla wszystkich włosów polecam to co u mnie się sprawdziło - filtr prysznicowy firmy FITaqua - można obejrzeć go na stronie tej firmy.Filtr uzdatnia wodę, usuwa z niej wysuszające skórę i włosy składniki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ostatnio farbuje ziołową henną Deli: http://www.delia.pl/pl/produkty/wlosy/ad/koloryzacja,25/henna-ziolowa-do-koloryzacji-wlosow,428 W porównaniu z henną w proszku jest to bardzo proste i szybkie rozwiązanie. Nakładam ją bezpośrednio z tubki, trzymam 30 minut i gotowe. Henna jest hypoalergiczna, a szeroki wachlarz kolorystyczny daje sporo możliwości. Ponadto świetnym jak dla mnie rozwiązaniem jest połączenie henny z olejem marokańskim, który zapobiega przesuszeniu włosów i nadaje śliczny połysk :) Naprawdę szczerze ją polecam, zwłaszcza, że cenowo też wychodzi świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super wpis! Od siebie dodam, że warto schodzić z odcieni powolutku, nie rozjaśniać od razu o 4 tony :) Plus, lepiej nakładać farbę na nieumyte włosy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie farbuję włosów bo nie chcę ich niszczyć ale coraz więcej jest farb, które nawet dbają o ich kondycję :) gliss kur bardzo kusi nowościami i chyba się skuszę:) Tutaj można nawet za darmo wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja od lat farbuję włosy w domu. Nigdy nie zdarzyło mi się ich spalić :) Ostatnio coraz częściej myślę o jasnym blondzie. Czytałam nawet na temat farbowania na zimne odcienie - https://swiat-kosmetykow.pl/farbowanie-wlosow-bez-tajemnic-dla-kogo-zimne-odcienie. Jestem bardzo ciekawa czy taki kolor będzie mi pasował. Do tej pory farbowałam się na rudo :)

    OdpowiedzUsuń
  11. jak farbuję włosy dodaję 2 krople oleju z nasion konopi do farby i dokładnie mieszam przed nałożeniem jej na włosy niesamowicie chroni to przed uszkodzeniami ... mam to sprawdzone musicie tego spróbować !! olej konopny kupiłam w Konopnej Farmacji w Pozaniu 30ml za 29,00 zł bardzo wydajny mam już 3 miesiąc - bez problemu mozna zamóić online - dodaje go myciu na włosy znacznie poprawił kondycję moich wiecznie zniszczonych niczym końcówek, nie puszą mi się tak bardzo. Nie używam go regularnie, bo z systematycznością miewam problemy, ale myślę, że jeśli ktoś będzie asertywny, to jeszcze więcej zdziała :) Poza tym używam go do twarzy na wieczór. Wchłania się długo, ale z niego nie zeezygnuję nigdy. Wszystko podrażniało moją skórę, nic nie pomagało na zaczerwienienia. Skórę miałam suchą, a czasem czułam, że otarcie skóry o poduszkę już mi ją przeciera i to było niemile uczucie. Odkąd używam tego oleju ediit na szczęście tego problemu nie mam :)

    OdpowiedzUsuń