Oleje są niezastąpione w pielęgnacji włosów, przynajmniej moich. ;) Półtora roku olejowania sprawiło, że stan moich włosów znacznie się poprawił. Włosy są gładsze, bardziej miękkie, dociążone, lejące się. Dużo mniej się puszą i plączą, a także zupełnie przestały się elektryzować i coraz mniej łamią mi się końce.
Dodam, że żaden olej tak naprawdę nie robił (i nadal nie robi) efektu „wow”. Poprawę wypracowałam regularnym stosowaniem ich stosowaniem, jednak każdy olej dawał u mnie jakieś indywidualne skutki, mniej lub bardziej widoczne.
Jeśli chodzi o sposoby, to testowałam różne i w każdym przypadku najlepiej sprawdza się u mnie nałożenie oleju na sucho na kilka(dziesiąt) godzin przed myciem i zemuglowanie go odżywką na pół godziny-godzinę przed.
Przez ten czas używałam praktycznie każdego oleju, jaki wpadł mi w ręce. Oto kilka słów na ich temat:
Olej z pestek winogron
Jeden z tych olejów, których używanie przebiegło bez szału. Włosy były wyraźnie miękkie i tyle. Bardzo łatwy do zmycia, praktycznie bezzapachowy - to na plus.
Olej rzepakowy
Tego używałam raczej awaryjnie - jak mama nie miała nic ciekawszego w kuchni, gdy ją odwiedzałam. ;) Ładnie trzyma nawilżenie, lekko wygładza. Tani, bezzapachowy i dostępny wszędzie.
Olej lniany
Chętnie go używam, bo bardzo ładnie wygładza mi włosy. Zawsze są po nim miękkie i sypkie. Jest jedno ale… kiedy go nakładam, mam ochotę przy okazji nałożyć spinacz na nos. Nie znam drugiego takiego śmierdziela. :D Słyszałam, że można go także pić, ale dźwiga mi się żołądek na samą myśl...
Olej z pestek dyni
Zapachowo zupełne przeciwieństwo lnianego - ma śliczny, orzechowo-ziarenkowy zapach, aż chce się go jeść (notabene jest bardzo smaczny - polecam z waniliowymi lodami). W swojej krótkiej karierze stał się moim nadwornym „prostownikiem”. U mnie mocno osłabia skręt, wręcz go usuwa. Do tego włosy są po nim bardzo błyszczące i lejące.
Olej arachidowy
Raczej mało szałowy. Miałam wersję rafinowaną, spożywczą. Lekko wygładzał, lekko nabłyszczał, sprawdzał się dodawany do maski po myciu - jako reduktor puchu.
Olej migdałowy (nie ze słodkich migdałów!)
Z zewnątrz działanie bardzo podobne do arachidowego, ale dość mocno podbijał mi skręt.
Olej z orzechów włoskich
Jeden z moich ulubieńców - włosy mam po nim gładkie, miękkie, lejące się. Dobrze redukuje puch i dość fajnie nabłyszcza. Do tego smakowity, orzechowy zapach. Z pewnością będzie stałym gościem na mojej półce.
Olej rycynowy
Cud natury, a raczej cud apteki. ;) Nigdy, po niczym nie mam tak błyszczących włosów jak po czystym rycynowym. Ponoć to wina tego, że dobrze domyka łuski. U mnie akurat w przypadku tego oleju sprawdza się raczej krótszy czas trzymania - po kilku wpadkach staram się nie przekraczać 3-4h. Powyżej tego czasu niestety mam szorstkie końce. Bardzo dobrze wygładza. Minus za konsystencję - jest tępy, gęsty i mocno się klei. Można sobie nawyrywać włosów przy nakładaniu na sucho.
Olej sezamowy
Mój pierwszy olej, do dziś stale mam go na swojej półce. Co rzadkie, pierwszy strzał był celnym strzałem. Włosy mam po nim gładkie, sypkie i błyszczące. Także dobry na puch. Niektórym przeszkadza zapach - pachnie prażonym sezamem, jak kto lubi.
Olej sojowy
Na początku aspirował na niezły, ale okazał się zupełnie przeciętny. Podobnie jak arachidowy niezły reduktor puchu. Lekko prostuje.
Olej z krokosza brawierskiego
Jeden z fajniejszych dla mnie - dobrze wygładza, włosy są po nim sypkie i lejące. Niestety, nie za bardzo chce dodawać blasku.
Olej kokosowy
Trzy razy nie. Generator puchu, siana i zmatowienia. Ogólnie nic dziwnego, skoro mam porowate włosy - jednak kupując go nie miałam o tym pojęcia. Jeśli jesteś porowata nie inwestuj od razu w pół litra. Ciężko się potem pozbyć takiej ilości.
Olej palmowy
Jak wyżej, chociaż efekt nie był aż tak drastyczny, jak po kokosie. Mimo wszystko - puch, siano, mat.
Oliwa z oliwek
Kolejna moja ulubienica - pięknie dociąża, naprawdę mocno wygładza i dodaje włosom blasku. Do tego tania i ogólnodostępna. Nic, tylko brać!
Oliwka dla dzieci Babydream
Przeciętna. Fajnie dociąża, reszta działania bez szału. Nadaje się do maski po myciu jako reduktor puchu. Na plus cena i dostępność. Delikatnie rozjaśniła mi włosy.
Olej Alterra Migdał i Papaja
Najfajniejszym działaniem tego oleju jest zdecydowanie zapach - pachnie bosko i zapach utrzymuje się na włosach. Poza tym przeciętniak - trochę wygładza, trochę dociąża, trochę nabłyszcza.
W tej chwili mam jeszcze dwa oleje w kolejce do testowania - ryżowy i z czarnuszki. Jak przyjdzie ich kolej, napiszę coś także na ich temat. ;)
Na koniec pragnę dodać, że co włos to obyczaj i fakt, że jakiś olej sprawdził się u mnie nie musi oznaczać, że sprawdzi się u każdego. Jeśli masz podobne włosy do mnie, jest spora szansa, że sprawdzi się któryś z moich ulubieńców, jednak nie ma żadnej gwarancji.
Edit:
Vashti w komentarzu przypomniała mi o jeszcze jednym oleju, którego z powodzeniem używam od dłuższego czasu:
Olej łopianowy z papryczką Green Pharmacy
Co prawda nie olejuję nim długości, więc nie napiszę, jak sprawdza się na tym polu, ale jest najlepszym środkiem na porost z jakim miałam do czynienia. Wcieram go regularnie w skalp przed każdym myciem (2, w porywach 3 razy w tygodniu). Przyspieszył mi porost prawie dwukrotnie, a na dodatek co miesiąc-dwa wyrasta mi nowe pokolenie bejbików. Włosy też wyraźnie zagęściły się przy głowie (a po dłuższym czasie przybyło też w kucyku - już dobry centymetr, a bejbiki wciąż są).
Dziękuję za przypomnienie. :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oleje do włosów wysokoporowatych. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oleje do włosów wysokoporowatych. Pokaż wszystkie posty
sobota, 11 stycznia 2014
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
